Mój przedwyborczy tekst z Biuletynu Instytutu Wolności pod tytułem “Dlaczego Amerykanie Głosują Na Trumpa?”
Niezależnie od tego, czy Trump wygra wybory, wraz z jego pojawieniem się amerykańska scena polityczna zmieniła się nieodwracalnie. Jego nieskrywany, proamerykański przekaz, odbił się szerokim echem wśród milionów wyborców zarówno republikanów, demokratów oraz osób bezpartyjnych. Wielu spośród jego zwolenników nie brało udziału w wyborach od lat – jeśli nie wcale.
Podejście Trumpa do polityki jest zupełnie nowatorskie, niespotykane dotychczas w historii USA. W jego żywiołowych wiecach biorą udział tysiące ludzi. W sieciach społecznościowych obserwuje go kilkadziesiąt milionów osób, dzięki czemu uzyskał bezpośredni kanał dostępu do swoich zwolenników, z ominięciem mass-mediów. Centralnym punktem kampanii wyborczej uczynił problem imigracji, międzynarodowe umowy handlowe oraz podważenie poprawności politycznej w ogóle.
Siły drzemiące w społeczeństwie, z których czerpie, nie są nowe. Rdzeń jego elektoratu to klasa średnia, której członków można określić jako „zwykłych Amerykanów” („Middle Americans”). Wspomniana grupa to przede wszystkim biali pracownicy fizyczni, tzw. niebieskie kołnierzyki. Warto jednak nadmienić, że Trump cieszy się większym poparciem reprezentantów mniejszości etnicznych (takich jak Afroamerykanie, Latynosi, Azjaci) niż którykolwiek z republikańskich kandydatów do tej pory.
Przedstawicieli „Middle Americans” charakteryzuje poczucie, że w wyniku intryg kosmopolitycznych elit odbiera się im ich kraj. Ich miejsca pracy zostały przeniesione za granicę albo uległy redukcji. Ich kultura, historia i tradycja są ciągle atakowane przez tak zwaną postępową globalistyczną ideologię, która coraz częściej ingeruje w ich codzienne życie. W tym samym czasie imigracja dramatycznie wpłynęła na sytuację demograficzną w kraju, zmieniając ją nie do poznania (w porównaniu do sytuacji w poprzednim pokoleniu). Te wybory są w gruncie rzeczy referendum na temat przyszłego kształtu amerykańskiej tożsamości.
Ruch, którego liderem stał się Donald Trump, nie stoi wyłącznie w opozycji wobec Hillary Clinton. To rewolta przeciwko dwupartyjnemu politycznemu establishmentowi, który jest coraz bardziej obojętny, jeżeli nie wprost wrogo nastawiony, do wartości i spraw ważnych dla zwolenników Trumpa. Jesteśmy świadkami zmiany paradygmatu w amerykańskim życiu politycznym, którego oddziaływanie będzie trwało długo po zakończeniu kampanii. Jeśli Trump zwycięży i będzie w stanie nawet w części zrealizować swoje obietnice wyborcze, nastąpi prawdziwe trzęsienie ziemi, które odczuje cały świat. Zwolennicy Trumpa uważają go za przywódcę, który ostatecznie zapewni obronę ich własnych interesów i spraw ważnych dla całego kraju.